Za
oknem upał jakby zelżał, więc rozkładam się na wygodnej kanapie, przeczuwając,
że to dobry moment. Obok stoi czajniczek z cascarą, mleko owsiane i ciasteczka,
które położone na gorącym kubku miękną i ociekają karmelem. W tle pobrzmiewa
trochę lulająca playlista "Coffee shop blend", piesek leży placuchem
na podłodze. To zupełnie inne warunki do pisania o wypadzie, którego
okoliczności lekko odbiegały od tych tu i teraz.
Poniżej
zobaczycie kadry z babskiego bikepackingu/trekkingu na wschód Polski, którego
główne punkty orientacyjne stanowił Lublin, Kazimierz Dolny, Sandomierz,
Biłgoraj i Zamość. 5 i 1/6 dnia, 5 nocy, 450 kilometrów, 4 podróżniczki, bagaże
w kategorii bikepacking x 2, trekking x 2 i skwar x 100. Zdjęcie tytułowe jest autorstwa Mai!
Było
bardziej niż pewne, że będzie ciepło. Było upalnie. Każde drzewko rzucające
cień było na wagę złota. Przez pierwsze 3 dni była też imitacja mycia się, bo w
środkowym biegu Wisły i dolnym Sanu czystej wody nie uświadczycie. Nie ma też
jezior. Pozostały więc wilgotne chusteczki, zlew na Orlenie i 1,5-litrowa
butelka wody, dawkowanej turystycznym kubeczkiem. Można? Można. I może to bardziej
ekologicznie ze względu na zużycie wody, choć niekoniecznie wygodne. W każdym
razie wspólne wyjazdy redukują niekiedy wstydliwe kwestie, pobudzając dodatkowo
fizjologiczne poczucie humoru.
Hamakowe
obozowiska dostarczyły nam wielu doznań. Lubliński las z jazgotem puszczyków,
które chciały chyba zjeść nas żywcem, sad jabłkowy w dolinie Wisły z sarnami
podkradającymi owoce, okolice czynnego mostu kolejowego na Sanie z pokrzywami,
ćmami i komarami, plaża jeziorna z jaszczurkami w Zwierzyńcu i zagajnik brzozowy
na polu uprawnym 40 km przed Lublinem - to wybory noclegowe tego wyjazdu. Nie
zabrakło herbatek, kawek i zalewajek. Było też dużo jedzenia z kategorii
"porzundne", bo siły trzeba bylo mieć, wiadomo. Obiady i obowiązkowe
podwieczorki z kawusią, przekąski, lody i hektolitry płynów na postojach. Tak
można żyć.
Wpadłam po uszy. Cały teren to niezliczone uprawy porzeczek, malin,
słoneczników, sady owocowe, plantacje chmielu i winnice na łagodnych zboczach i
stokach. Zarówno Lublin jak Kazimierz Dolny przywitał nas dodatkowo pięknymi,
lessowymi wąwozami, które miałyśmy szczęście pokonywać z góry na dół i cieszyć
się owiewającym wiatrem. Warto było wspinać się po rozległe panoramy Wisły,
rozpościerające się z gór i krawędzi jej doliny. Warto było też posiedzieć do
późna przy herbacie, podziwiać noce perseidów i tonąć w rozgwieżdżonym niebie,
przypominające to bieszczadzkie. Mniej warto było zatrzymywać się w
miejscowościach oblepionych turystami. Zdecydowanie latem wolę siedzieć w
krzakach, do których nikomu nie będzie chciało się dotrzeć. Albo leżeć nago pod
osłoną nocy, w opustoszałym od ludzi jeziorze i patrzeć na niebo. I to właśnie
przeżyłyśmy! Jedyne jezioro na trasie, od późnej nocy do wczesnego ranka było
nasze.
Trochę
niestety, ale kalendarz się nie mylił. Upalnym dniom i chłodniejszej nocy
towarzyszyły intensywne żniwa. Sekwencja widokowa była powtarzalna: pylasta
mgła, kombajn, drepczące za nim bociany, traktor. A to znaczy, że zbliża się
koniec lata.
Wschód
wołał mnie od dawna i wreszcie przywołał, choć nie była to pierwsza wizyta w
okolicy. Jechałam tu po zdecydowanie więcej widoków między Kazimierzem Dolnym a
Sandomierzem - terenu nazwanego przeze mnie "Lubelską Prowansją".
Miałam też okazję ponownie przywitać się z szutrami i zielenią rozległych Lasów
Janowskich, po nie tak odległym wyścigu Brejdak Gravel, a także Zamościem,
który okazuje się na razie miastem przelotowym. Mogłam zrobić to jednak z
dziewczynami, które przy okazji doświadczyły wymagań dłuższej, grupowej
eskapady i poznały swoje możliwości. Był to czas nowości.
|
Gdy Poznań spotyka się na pizzy w Lublinie |
|
Gotowe do startu :) |
|
Fot. Dżemor |
|
Fot. Majeczka |
|
Fot. Majeczka |
|
Panorama Kazimierza Dolnego i doliny Wisły. Widok z Góry Trzech Krzyży |
|
Widok na dolinę Wisły i Sandomierz |
|
Rynek w Sandomierzu |
|
Przekraczając San |
|
To miejsce trzeba było wykarczować zanim stało się obozem
|
|
Szutry premium Lasów Janowskich |
|
Śladami kolejki wąskotorowej |
|
Koszyk smaków |
|
Linia kolejowa w Wielkim Wąwozie Roztocza |
|
Fot. Majeczka |
|
Jegomość w Zamościu |
|
Fot. Majeczka |
|
Brejdaki czyli bracia. To charakterystyczne określenie dla Lublina i okolic |
Pięknie 🙌 W 2024 pora na zwiedzanie terenów na północ od Lublina i pit stop ☕ w Peletonie 🙂
OdpowiedzUsuńWpisuję do kalendarza 😎👌
Usuń