Jazda po złoto, czyli polowanie na golden hour

Zachód słońca, to według mnie najpiękniejsza część dnia, zwiastująca tak bardzo lubiany przeze mnie rowerowo wieczór i noc (o czym przeczytasz we wcześniejszym poście). Niezależnie od pory roku, zachody imponują pięknem oraz żelazną zasadą ulotności i zbliżającego się końca dnia. Choć każdej chwili można przypisać idealnie pasujący kadr i kawałek muzyczny, złota, płonąca pora zasługuje na osobną playlistę, folder ze zdjęciami i filmami. Dosyć długi jest spis odczuć towarzyszących schyłkowi wędrówki słońca po widnokręgu: podziw, zachwyt, inspiracja, wolność, uzależnienie od piękna, romantyzm, zaduma, nostalgia, spowolnienie, pytania o sens, chęć odłożenia w czasie obowiązków, uczucie nieosiągalności...znacie to? 🤯

Na rowerze docieram do miejsc, gdzie zachody są najlepiej widoczne. Często prześcigając się z czasem i z myślą, że gonię za czymś niepowtarzalnym. W końcu Wisława Szymborska pisała: "nic dwa razy się nie zdarza". Uwielbiam obserwować unikalne kolorystyczne metamorfozy, laserowo przedzierające się między obiektami promienie i coraz bardziej kładące się na ziemi cienie.

Choć to indywidualna, a nawet intymna kwestia, lubię dzielić zachody słońca z ważnymi dla mnie osobami, które czują klimat. Bo dobrze dzielić się pięknymi rzeczami 💛🧡❤️

























































































Fot. Magda Dąbrowska


Komentarze

Popularne posty