
Ciepła,
słoneczna wiosna to doskonały moment by spakować manatki i prysnąć w nowe
miejsca. Stęskniłam się za krótkim rękawkiem, klimatem bardziej objuczonego
roweru, planowania, biletów, stacji, pociągów, bycia na czas, by później nie
musieć nic. Za ekscytacją, nowymi widokami i tym samym typem Polaka w różnych
zakątkach tego kraju. Za tym, że kuchnia japońska, indyjska i arabska w
Katowicach smakuje bardziej po katowicku niż po poznańsku w Poznaniu.
Dobrze
za czymś zatęsknić, by wrócić całą sobą. Tak też zrobiłyśmy - Natalia i ja.
Każda z nas wróciła do czegoś, w towarzystwie tej drugiej. Nie obyło się bez
śmiechu i jedzenia do granic możliwości, szalonego słowotwórstwa, sentymentów,
wspaniałej muzyki, kiepskiej i dobrej infrastruktury rowerowej, kurierskiej
jazdy, krzyków na zjazdach i wyrwanej szprychy. Taka afirmacja życia w ładnej
przesyłce idącej przez niecałe 3 dni 🙂
Poniżej
katowickie rejony z mojej perspektywy. Dorzucam też zdjęcia Natalii, dzięki
której wyszłam zza aparatu. W kadrach tkanka miejska Katowic, w tym cudowne,
zabytkowe osiedle górnicze Nikiszowiec, zieleń Doliny Trzech Stawów i
Katowickiego Parku Leśnego. Po krótce chorzowski Park Śląski i Żabie Doły,
trochę Bytomia i Zabrza. Było pięknie.
 |
Genialny NOSPR |
 |
Misz masz |
 |
Spodek. Katowicki Spodek |
 |
Muzeum Śląskie |
 |
Część Doliny Trzech Stawów |
 |
Olsy Katowickiego Parku Leśnego |
 |
Nikiszowiec zdobyty |
 |
Trouble, trouble, trouble |
 |
Zespół Przyrodniczo-Krajobrazowy "Żabie Doły" |
 |
Takie rzeźby w Bytomiu |
Komentarze
Prześlij komentarz