Kask czy nie kask? Oto jest pytanie!


Wszechstronność i pewność

Na rowerze jeżdżę prawie od pierwszych chwil utrzymywania się na nogach. Poruszam się zarówno w terenie jak po mieście. Solo i w grupach. Dojeżdżam do pracy, podróżuję trekkingowo z sakwami, ścigam się. Korzystam z infrastruktury rowerowej, ale przemieszczam się też razem z pojazdami silnikowymi, niekiedy po drogach o bardzo dużym natężeniu ruchu i dozwolonej prędkości powyżej 50 km/h (oczywiście nie drogami ekspresowymi i autostradami). Nie czuję obaw, bo ktoś od zawsze uczył mnie jak poruszać się na rowerze jako pełnoprawny uczestnik ruchu drogowego.

Pas drogowy bezpieczniejszy dla kierowców samochodów

Mam szerokie spectrum postrzegania wzajemnych relacji w obrębie pasa drogowego, bo jestem nie tylko rowerzystką, ale też pieszą i kierowczynią samochodu. Wiem, że przedstawiciele każdej grupy mają swoje za uszami, bez oceniania kto bardziej. Sama święta nie jestem. Jednak nie sposób zaprzeczyć, że w erze dominacji samochodów, rowerzyści mieli i mają trudny żywot na świecie. Mam tu na myśli wzrost natężenia ruchu samochodowego, poziom rozwoju bezpiecznej infrastruktury rowerowej, ale także bezbronność osób na rowerze, co za tym idzie większe ryzyko narażenia zdrowia lub życia podczas upadków i wypadków drogowych. W takich sytuacjach za najbardziej narażone części ciała rowerzysty uznaje się kończyny górne, rejon obręczy barkowej oraz głowę.

Nie statystyki, trendy i wygląd, a świadomość zagrożeń i troska o zdrowie

Od razu powiem, że nie znam się na statystykach wypadkowych. Nie chcę też analizować przekonań kierowców o tym jak powinni wyglądać rowerzyści i gdzie jest ich miejsce w tej całej układance. Co człowiek, to inny punkt widzenia. Przeczytałam kiedyś książkę Petera Walkera "Jak rowery mogą uratować świat" i do dziś nie ogarniam porównań i zestawień ilościowych dotyczących wypadków z udziałem rowerzystów oraz opinii ankietowych jak powinien być uzbrojony rowerzysta żeby przeżyć jazdę między punktami A i B. Tego typu dane i informacje nie zaszczycają obecnością na długo mojej głowy. Zostają w niej jednak wnioski płynące z obserwacji i osobistych doświadczeń, a te mówią, że prócz stosowania się do zasad ruchu drogowego:

🚲osoba poruszająca się na rowerze musi być widoczna, a wystarczy do tego dobrze dobrane oświetlenie przednie oraz tylne z odblaskiem - zgodnie z art.53 Rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia,
🚲 kierowca samochodu lub motocyklu ma szczególny obowiązek zachować ostrożność i czujność z racji zwykle kilkakrotnie wyższej prędkości poruszania się niż jakikolwiek inny uczestnik ruchu
🚲 wszyscy poruszajmy się zachowując zasadę ograniczonego zaufania, ale także przewidywania zdarzeń z wyprzedzeniem,
🚲  niezależnie od sposobu korzystania z roweru (komunikacyjnego, rekreacyjnego, sportowego) WARTO ZAŁOŻYĆ KASK.

Chyba upadłaś na głowę!

Tak, jadąc rowerem na głowę upadłam co najmniej 3 razy w życiu. I warto zaznaczyć, że tylko jeden raz był wypadkiem drogowym z udziałem samochodu i jego pasażera. A o takich wypadkach wspominają najczęściej policyjne statystyki i powołują się na nie różne grupy społeczne. Jak jednak wiecie, prócz wypadków zdarzają się (nazwijmy to) upadki same w sobie. Stąd, pisząc wcześniej używałam rozróżnienia na wypadki i upadki. Wypadek drogowy definiuje zdarzenie mające związek z ruchem pojazdów na drogach, w wyniku którego nastąpiła śmierć lub uszkodzenie ciała osób (art.177 kodeksu karnego).
Jednak nie zawsze sprawcami upadków rowerzystów są kierowcy pojazdów silnikowych, hulajnogarze czy piesi. Upadki często wydarzają się solo za sprawą złej prędkości, niewłaściwego hamowania, mokrej nawierzchni, korzeni, dziur i szczelin, krawężników, szyn i innych przeszkód "wyrastających" przed nosem. Wspólnym mianownikiem upadków spowodowanych takimi zjawiskami jest brak umiejętności, nieuwaga, czasem pech. Czy statystyki obejmują upadki? Szczerze wątpię, bo nie doszukałam się takich informacji. Pewnie SORy i szpitale coś wiedzą. Wertując internet trafiłam na notatkę prasową z 2022 roku jednego ze szpitali we Wrocławiu.

"Codziennie na SOR przyjmujemy 5-10 rowerzystów i użytkowników hulajnóg z różnymi obrażeniami, dominującymi są głównie obrażenia kończyn, ale także głowy i twarzy. Te obrażenia tak naprawdę dotyczą tylko tych osób, które jeżdżą bez kasku – mówi dr Janusz Sokołowski, kierownik SOR w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu."

Zmęczenie po 200 km jazdy, chwila nieuwagi i kontakt z krawężnikiem.
Fot. Julia Grabowska

Wypadek drogowy z winy kierowcy i pasażera. Upadek na głowę w kasku i plecy zakończył się obrażeniami kręgosłupa w odcinku dolnym.

Do brzegu

Kask zakładam, bo mogę być zarówno uczestniczką wypadku drogowego lub sama zgotować sobie upadek. Kasku nie zakładam by spełnić czyjeś oczekiwania. Fakt, w krajach mniej rozwiniętych rowerowo, kask jest jednym z elementów zbroi, w którą wielu chciałoby nas (rowerzystów) wsadzić, wmawiając że tak będzie bezpieczniej dla wszystkich. Na wielu rowerowych aktywistów działa to jak płachta na byka, więc negują konieczność posiadania choćby samego kasku. Potwierdzają to miasta europejskie o wysokiej kulturze rowerowej, w której u commutersów kasku nie zobaczysz. No dobra, ale czy Duńczycy lub Holendrzy nie wywracają się tak po prostu?

Kask to przede wszystkim ochrona zdrowia i życia w trakcie aktywności bardziej dynamicznych niż chodzenie, a nie element mody lub jakiegoś uzbrojenia społecznego, odbierającego równouprawnienie w ruchu ogólnym. Niezależnie czy to komunikacyjne, rekreacyjne lub sportowe wykorzystanie roweru. 

Wyniki badań Institute of Transport Economics z Oslo, opublikowane w 2018 roku pn. „Czy nosić kaski rowerowe? – oto jest pytanie” wykazały, że:

🚲 kask rowerowy zmniejsza ryzyko urazu głowy o 48%, a ryzyko ciężkiego urazu głowy aż o 60%.
🚲 kask rowerowy zmniejsza ryzyko obrażeń twarzy o 23%, nie zwiększając przy tym ryzyka urazu kręgosłupa szyjnego.

Brzmi spoko.

A statystyki wypadkowe (dotyczące udziału rowerzystow tylko w wypadkach drogowych)...cóż, może pokazują pewne tendencje, ale nie mam żadnej gwarancji, że nie będę co piątą, setną czy milionową osobą, która zaliczy obrót głową na glebę, prawda? No i żadna statystyka nie zagwarantuje mi ochrony, gdy dojdzie do ewentualnego wypadku drogowego lub upadku. Unikałabym też kierowania się trendami. Jak to z trendami bywa, ulegają zmianie.

Czy kaski rowerowe powinny być obowiązkowe?

Nie sądzę. Pewien artykuł na stronie welovecycling.com przypomniał mi znajomą prawidłowość.

"Ostatnia z trzech teorii dotyczy ogólnego bezpieczeństwa w stosunku do liczby rowerzystów na drogach. W wielu państwach scenariusz był podobny: kiedy wprowadzono obowiązek noszenia kasku, liczba rowerzystów zaczęła spadać. W 2003 roku Peter Jacobsen odkrył bezpośredni stosunek liczby rowerzystów do ich bezpieczeństwa. Im więcej rowerzystów na drogach, tym bardziej uważni i uprzejmi są kierowcy, dzięki czemu zdarza się mniej wypadków. Kiedy zaś rowerzyści zaczynają znikać z dróg – na przykład przez obowiązek jazdy w kasku – kierowcy częściej się z nimi zderzają."

Cały artykuł tutaj.

Co chcę przekazać?

Wybór kasku to indywidualna decyzja zwykle uzależniona od przezorności, często opartej na indywidualnych doświadczeniach. Inaczej więc będzie wypowiadała się osoba, która doświadczyła kontuzji głowy, a inaczej taka, która takowej "przyjemności" nie zaznała, ale dmucha na zimne lub uzależnia takie zdarzenie od osób trzecich.

Myślę, że to jeden z wielu naszych osobistych wyborów, w który nikt nie może zbytnio ingerować. Można jedynie przestrzec lub polecić. To jak wybór posmarowania się kremem z filtrem przed wyjściem na słońce lub decyzja o składzie naszej diety. Nie zawsze skóra bez filtru UV złapie czerniaka, a tłuszcz w organizmie doprowadzi do zawału. Istnieje jednak ryzyko, które rośnie, gdy zwiększymy natężenie naszych działań.

Ja zachęcam: człowiek, załóż kask, miej głowę na karku! 🙂

Przejazd uczestników Rowerowego Powitania Wiosny 2023 w Poznaniu

Zorganizowane, rekreacyjne przejażdżki dziewczyn z grupy NA BAJKU. Jeden z warunków uczestnictwa to kask na głowie.

Zawodnicy przed wyścigiem terenowym Gravel Attack. Jeden z warunków uczestnictwa to kask na głowie.
Fot. Julia Grabowska



Jak dobrać kask? 

PS. Dodam, że w trakcie jazdy na rowerze, kask:

🚲 świetnie chroni przed przegrzaniem głowy w upalne dni i dzięki temu pozwala pokonać bardziej komfortowo zdecydowanie większe dystanse,
🚲 w deszczowy dzień pozwala dłużej zachować suchą głowę,
🚲 w wietrzny dzień nie spadnie z głowy tak jak czapka czy kaptur. W chłodne dni, pod kask można założyć czapkę lub chustkę zakrywającą uszy.
🚲jest dobrym miejscem do instalacji okularów, gdy musimy je szybko zdjąć. I statywem do aparatu 😉




Komentarze

Popularne posty