Hamakowe powitanie wiosny na lekkim przypale
Ojojoj... wiosna wjechała z impetem na dwóch kółkach. W mroźnych przedbiegach i z nabajkowym charakterem wykiełkowała nocna jazda z dziewczynami połączona z urodzinowym tortem Szemeszka i grzęźnięciem w glinie o nieskazitelnej, jakże by inaczej gliniastej konsystencji. Niespełna 3 dni później, w nieco przyjaźniejszej aurze, tłumnym i radosnym przejazdem uczciliśmy pierwszy dzień kalendarzowej wiosny ze Stowarzyszeniem Rowerowy Poznań. Zgodnie z tradycją marzanna zapłonęła, (miejmy nadzieję) puszczając z dymem wysoką inflację i zimowe troski.
Jak się okazuje, odgrażać się zimie i witać wiosnę można na różne sposoby. Zmianę pory roku postanowiłyśmy z Basią przypieczętować noclegiem w lesie. Nie udało się w styczniu, to niech chociaż w jakiś marcowy weekend wypali. Termin wybrany, ekwipunek ogarnięty, czy coś może pójść nie tak? W zasadzie wszystko 😉
Pogoda
i jej prognozy
W
marcu jak w garncu i tyle. Prognozy pogody szalały, podobno pojawił się nawet
burzowy alert dla powiatu poznańskiego. Siedząc w knajpie na przedwyjazdowym
obiedzie, odprowadzałyśmy wzrokiem kolejne chmury i fronty deszczowe. Gdy
wyszło słońce, Basia porzuciła swoje za duże papardelle z borowikami i
ruszyłyśmy w trasę. Czekał nas rasowy rollercoaster: silny wiatr, przelotne, na
szczęście nieszkodliwe deszcze przeplatające się z tęczą i urokliwym słońcem. A
w nocy? Wow wow, księżyc i gwiazdy.
Laczki na drodze
Pogoda
zmienną jest, więc trzeba się spieszyć. A co gdyby tak złapać dwie dziury w
kole na trzecim kilometrze jazdy drogą rowerową? Spoko, bo na szczęście jest przecież zapasowa dętka, która okazuje się dziurawa. A więc bawimy się w
wyklejanki i pompujemy.
Straty
materialne
Na szczęście dętka zaklejona a Basia do samego końca wyjazdu najeżdża na krawężniki z prędkością 0,5 km/h 😄 Skoro goni nas deszczowa chmura warto jednak przyspieszyć i mieć coś na deszcz. Szkoda, że przeciwdeszczowa płachta i jeden z tarpów (takich daszków turystycznych) postanawiają wypaść na trasie i prawdopodobnie zmienić właściciela. Niestety tarpów i peleryn w wiejskim sklepie nie sprzedają. Na pocieszenie zgubioną paczkę kawy można zastąpić nową.
Gdy
los ma wobec Ciebie plan, ale wyczerpują się mu już pomysły...
...my
mamy super obóz w lesie, składający się z niezgubionych tarpów,
hamaków, podpinek i śpiworów. Temperatura w nocy oscyluje w granicach 3-5 st. C,
towarzyszą nam księżyc, gwiazdy i nawoływanie puszczyka. Momentami zrywa się
wiatr i kropi deszcz. Następnego dnia budzi nas szum drzew, śpiew ptaków i tupot stada
jeleni. Nasze obozowisko znajduje się na trasie przelotowej gęsi i w miejscu
pracy dzięciołów. Mamy pyszne jedzonko, kawę, lipową herbatę i wielką radochę,
że dotarłyśmy tutaj na gravelkach. Warto dodać, że był to nasz pierwszy raz w życiu z noclegiem hamaczkowym w takich warunkach atmosferycznych.
Komentarze
Prześlij komentarz