Szlakiem Konwaliowym w Przemęckim Parku Krajobrazowym


Nastaje sobota, któraś z rzędu sobota. Skoro więc sobota następuje, a pogoda - ujmując rzecz entuzjastycznie jest piękna, nic tylko na koń.

Przemęcki Park Krajobrazowy to jeden z dwóch transgranicznych parków krajobrazowych w Wielkopolsce. Swój rewir w nieznacznej części dzieli z województwem lubuskim. Geograficznie obejmuje krainę, która powstała w najstarszym okresie panowania zlodowacenia bałtyckiego w Polsce. Oznacza to, że pojezierze leszczyńskie wytycza najdalszy zasięg najmłodszego lądolodu na terenie naszego kraju (jakieś 23-11,7 tys. lat temu). Wiąże się z tym określona rzeźba i formy terenu, które wpływają zdecydowanie na atrakcyjność krajobrazową i rekreacyjną obszaru. A jest on bardzo różnorodny. Bo i płaski i falisty i pagórkowaty. Są wydmy, są pola uprawne i łąki kośne, są lasy, są jeziora i kanały wijące się między siecią osadniczą. Jeziorom towarzyszą najczęściej olsy, kanałom zadrzewienia w postaci wierzb i topoli. Gdzieniegdzie można trafić na wilgotne żyzne łąki turzycowe i torfowiska. Na domiar wszystkiego nie ma tu wielkich miast. Człowiek tknął ten teren jedynie wsią.

Jedną z ciekawszych atrakcji parku jest Kajakowy Szlak Konwaliowy. 37 kilometrów wodnego szlaku i 8 godzin wiosłowania, pozwala odkryć krainę z perspektywy systemu jezior połączonych (chyba) naturalnymi przesmykami, dziś raczej kanałami. Szlak zapożyczył swą nazwę od wyspy z rezerwatem przyrody „Wyspa Konwaliowa”, znajdującej się na Jeziorze Radomierskim (ciekawe jezioro, na wysokości określonych miejscowości ma inną nazwę: Błotnickie, Przemęckie, Radomierskie i Olejnickie). Dziś jednak nie o płynięciu, a kręceniu. Zakręciłam się wokół Szlaku Konwaliowego.



Trasę rozpoczynam spod Gminnego Ośrodka Kultury i Pałacu Sułkowskich we Włoszakowicach (macham do Agi!). To wieś, która chyba już od dawna powinna zostać miastem. Prawie 10 tysięcy mieszkańców, to 5-krotna przebitka jednego z dawnych warunków uzyskania przez miejscowość praw miejskich. To jedno z pomidorowych zagłębi Polski, z którego czerwone, okrąglutkie warzywo wędruje do Waszych kuchni naturalnie lub w ketchupie i koncentratach. To rodzinna wieś Karola Kurpińskiego – późnoklasycystycznego polskiego kompozytora, twórcy nieśmiertelnej „Warszawianki” 🎵 To…chyba koniec.

Ścieżką pieszo-rowerową pruję w stronę Boszkowa, gdzie przebijam się przez dziki tłum gofrowiczów i półnagich plażowiczów, by zyskać wreszcie spokój w Dominicach. Pośród gęstej zabudowy letniskowej odnajduję wcześniej wypatrzony na mapie punkcik, w postaci zabytkowego wiatraka typu koźlak z 1751 roku.  Staruszek z pewnością jest po liftingu, bo wygląda bardzo dobrze. Drugim obiektem jest położona na krańcu wsi wieża widokowa, z której można zobaczyć skrawek jeziora Dominickiego. Myślę sobie wtedy, że ciekawszy widok czeka mnie jednak na wieży w Olejnicy. Gdy zanurzam się w las czuję ulgę. Liście drzew powstrzymują promienie słońca, które palą dziś nieubłaganie. Na termometrze 28oC, na moich plecach zaznacza się coraz wyraźniej kształt koszulki rowerowej.


Koźlak z XVIII wieku w Dominicach

Widok na jezioro Dominickie


Znajduję się na zwykłej, leśnej drodze, wzdłuż której miejscowe nadleśnictwo i Stowarzyszenie Przyjaciół Boszkowa wytyczyło Ścieżkę Przyrodniczo-historyczną Śladami Bartka z Piekła. Gdy docieram nad jezioro Maszynek, zgłębiam historię  Bartka – fascynującej i pięknej postaci włoszakowickich lasów. Z zaciekawieniem czytam o pustelniku, który zapisał się w pamięci miejscowej ludności i z pewnością każdego, kto odwiedził stworzony przez niego własnoręcznie Kopiec Wilsona (pomiędzy rokiem 1918-1938, dla uczczenia wkładu Prezydenta Stanów Zjednoczonych W.T.Wilsona w odzyskanie przez Polskę niepodległości).
Na początku przemieszczał ziemię za pomocą taczki. Po paru latach taczka się zepsuła i nie nadawała się do dalszego użytku. Wówczas nosił ziemię w dwóch wymborkach (wiadrach) zawieszonych na szujndach (nosidła). Jednak i wiadra uległy z czasem zniszczeniu. Zastąpił je więc uplecionymi przez siebie koszykami, które podobnie jak wiadra zawieszał na szujndach. W końcu i kosze rozpadły się. Będąc już mniej sprawny, nadal z uporem przemieszczał ziemię, nabierając ją na szypę (szufla) i ciągnąc ją za sobą jak sanki”tekst Kazimierza Stępczaka i Kazimierza Wolniczaka z „Przeglądu Wielkopolski” - polecam zainteresowanym.

Bartek z Piekła. Źródło: e-boszkowo.pl

Kopiec Wilsona
                                                                                                                                                            
Jezioro Maszynek


Przemieszczam się dalej. Wokół las, później pola i łąki, na których wiatr łagodzi nieco skwar. Zamiast więc zdychać, mam szansę chłonąć całą sobą okoliczności przyrody i krajobrazu aż do Brenna. Gdy docieram do Olejnicy, przeżywam rozczarowanie stulecia. Wieży widokowej nie ma! Zastaje tylko pusty placek w środku lasu, gdzie siadam i próbuję zrozumieć sytuację. Z internetu dowiaduję się, że pusty placek utrzymuje się już od 2 lat i powstał z powodów dosyć oczywistych. Zły stan techniczny konstrukcji i upór turystów, którzy mimo zakazów na nią wchodzili (mimo usuniętego specjalnie pierwszego poziomu), spowodował natychmiastową reakcję gminy, która nie mogła pozwolić sobie na jakiekolwiek wypadki, na swoim obiekcie. Pozostaje wspomnienie wejścia na wieżę z 2012 roku... Niepocieszona ruszam zachodnim brzegiem jeziora Olejnickiego i rowerowym szlakiem, który pochłania na wieki moje cudowne, żółte okulary słoneczne. W Przemęcie, na nieznanego pochodzenia stacji benzynowej, miły pan ratuje mnie kluczem imbusowym i mogę wreszcie poprawić wysokość siodełka. Bo ileż można przejechać na bmxie?

Kanał między jeziorami Lincjusz i Białym

Jezioro Białe

A za domem wiatrak z XVII wieku

Chałupnicza metoda podnoszenia siodełka


Gdy nikt po drugiej stronie nie poinformuje o zamknięciu dojazdu








Opactwo Cystersów w Przemęcie

Typowa plaża nad jeziorem Dominickim





Pałac Sułkowskich we Włoszakowicach i siedziba miejscowego urzędu gminy

Komentarze

Popularne posty