Śnieżycowy zawrót głowy
Marzec. Dla jednych jest kontynuacją całorocznego
sezonu rowerowego, podczas którego zmienia się jedynie liczbę warstw ubrania na
sobie. Dla innych stanowi dobry, lecz nie zawsze najlepszy moment do wiosennego
rozruchu. Co może wyciągnąć nas z domu? Znajomy, słońce, a może pierwsze kolory
fundowane przez roślinność? Zgodnie z porzekadłem „w marcu jak w garncu”,
miesiąc zaczął się od huśtawki temperaturowej, co miało niezaprzeczalnie swoje
zalety i wady. Dla osób oczekujących, informacja o stosunkowo wczesnym
zakwitnięciu śnieżycy wiosennej była jak najbardziej pozytywna. Jednak kilka
dni później mało efektowna pogoda i niskie temperatury niezbyt umilały już
rekonesans terenowy. Ale co tam... Oto śnieżycowe trio prawie rowerowe.
Na wstępie, od laika dla laika krótka informacja o głównym celu podróży. Jest nim cudnej urody kwiatek, śnieżyca wiosenna Leucojum vernum, z greckiego biały fiołek. To jedna z najwcześniej kwitnących na wiosnę roślin, która upodobała sobie głównie Sudety i Karpaty (Bieszczady), ale można ją również spotkać, choć rzadziej na Niżu. W Polsce podlega ochronie częściowej (dawniej ścisłej). Zaleca się jej nie spożywać 😁 Relacja obejmie dwie tegoroczne wyprawy i jedną, zeszłoroczną ponieważ perspektywa odwiedzenia trzeci raz z rzędu tego samego, zawsze zatłoczonego miejsca definitywnie mnie zniechęciła.
1. Turew. Park Krajobrazowy im. Dezyderego Chłapowskiego
Na wstępie muszę zrobić na blogu rowerowym wyjątek dla wycieczki pieszo-samochodowej. Obejmowała ona podziwianie historycznego układu zadrzewień śródpolnych parku krajobrazowego zza szyby samochodowej, zwiedzanie przypałacowego parku w Turwi oraz spacer do wczesnośredniowiecznego grodziska położonego niedaleko wsi. Turew to jedna z kolebek rozwoju nowoczesnej kultury rolnej w Wielkopolsce, utworzona przez generała napoleońskiego Dezyderego Chłapowskiego, który po wykupieniu ojcowizny przywiózł całe know how rolnictwa z Europy (głównie Anglii). Posiadłość stanowi barokowy pałac* z akcentami neogotyckimi, kaplica w stylu neogotyku angielskiego oraz pół dziki park - tak, też angielski. A w nim drzewa pomnikowe, oczka wodne i śnieżyca wiosenna. Rośnie sobie kępkami od bramy głównej aż do dziedzińca i rozlewa się na podmokłym zapleczu pałacowym.
![]() |
| Pierwszoplanowe ranniki zimowe |
![]() |
| Ogród chwastów na terenie kompleksu |
![]() |
| Mało efektowne pozostałości wczesnośredniowiecznego grodziska |
2. Lubsko. Obszar Natura 2000 „Lubski Łęg Śnieżycowy”
Jest taki obszar niedaleko zachodniej granicy, do którego tak czy owak trzeba dotrzeć o własnych siłach, szczególnie w weekend. I dobrze, bo tereny na trasie Zielona Góra – Lubsko są całkiem ciekawe dla oka. Ale od początku. Będąc w „nowym” mieście, trzeba odwiedzić stare miasto. Zazwyczaj jest to najładniejsza architektonicznie część i tak też było w przypadku Zielonej Góry. Jadąc z dworca PKP natykamy się na Plac Bohaterów (II wojny światowej), którym cześć oddaje wykonany z piaskowca obelisk. Trudno również przegapić stojący obok 300-letni okaz dębu węgierskiego oraz kościół ewangelicko-augsburski. Dalej typowa starówka zachwyca średniowiecznym układem ulic, kamieniczkami i ratuszem w centrum rynku.
Miasto i okolice fundują nam porządną rozgrzewkę, z powodu różnic wysokości. Dobrze się składa, bo jest trochę zimno, temperatura odczuwalna -2 st, poza tym wietrznie i szaro, dopiero w połowie dnia słońce nieśmiało przebija się przez gęstwinę chmur. Trasa wiedzie lokalnymi drogami, na przemian małymi wioseczkami, lasem i podmokłymi łąkami, usianymi rowami, kanałami i dopływami Śląskiej Ochli, Czarnej Strugi, Bobru i Lubszy. Co nam towarzyszy o tej porze roku na takim terenie? Ano głośny klangor, czyli godowy krzyk żurawi, tak zwanych tancerzy wiosny. Piękne. Docieramy do celu. Jest nim specjalny obszar ochrony siedlisk „Lubski Łęg Śnieżycowy", zwarty kompleks łęgów dębowo-wiązowo-jesionowych i grądów połęgowych, przez który przepływa dwukorytowo rzeka Lubsza, czyniąc teren błotnistym i grząskim. Występowanie śnieżycy potwierdzone, chociaż jadąc najpierw od strony południowej trzeba się bardziej nagimnastykować, żeby do niej dotrzeć 😊
![]() |
| Niwiska. Wczesnogotycki kościół z kamienia i rudy darniowej |
![]() |
Fragment średniowiecznych murów Lubska
|
3. Rezerwat przyrody „Śnieżycowy Jar”
Mekka, miejsce pielgrzymek i hołdów dla śnieżycy w Wielkopolsce, słowem bardziej zadeptanego obszaru w marcu nie znajdziecie, z dwóch oczywistych powodów. Pierwszy to bliskie sąsiedztwo Poznania, w miarę naturalnego i sporego powierzchniowo skupiska tegoż kwiatka. Drugi to położenie rezerwatu na terenie poligonu wojskowego Biedrusko, który udostępnia niektóre fragmenty jedynie w weekendy. Ale widowisko przednie. Tutaj śnieżyca dosłownie się rozlewa tworząc biały dywan.
Przy okazji można przejechać się Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym i wspiąć się na krawędź doliny Warty w Mściszewie (punkt widokowy w polu).
![]() |
Jest i przylaszczka pospolita![]() |
Spragnieni śnieżycowych wrażeń, powinni zajrzeć również do Arboretum Kórnickiego.
























Komentarze
Prześlij komentarz