Wschodnia Ściana Polski



Na te chłodne, często nieprzyjemne dni nie ma lepszego wspomagania niż wspominki (przy gorącej herbacie z imbirem) z przygody rowerowej, będącej zwieńczeniem upalnego lata. Rzecz działa się w zeszłym roku, kiedy postanowiliśmy 5-osobową, absolwencką grupką zdobyć wschód Polski. Kusiło dalekie i nieznane.




Przygoda rozpoczęła się szybko, bo w polskich kolejach, kiedy pociąg TLK relacji Świnoujście-Przemyśl stanął w Bochni (2/3 trasy) i za nic nie chciał dalej jechać. Wraz z tabunem ludzi i ich dobytkiem, pięcioro niestrudzonych rowerzystów wpakowało się do autokarów zastępczych, które dowiozły ich po godzinie, do miejsca przesiadki na podstawiony pociąg. Koniec końców drużyna dotarła w nocy, z ok. 3-godzinnym opóźnieniem do schroniska PTTK w Przemyślu.
 

Impreza na walizce, impreza na podłodze


Ludzie i noclegi

Może śmieszne połączenie, ale gdyby nie ludzie, ciężko byłoby gdzieś spać, jeśli nie chce się ryzykować obozowiskiem na dziko. Gdziekolwiek nie pojechałam rzadko miałam okazję spotykać się z brakiem życzliwości. Dlatego mogę stwierdzić, że ludzie przy wschodniej granicy Polski są równie uprzejmi i sympatyczni, a co ważniejsze gościnni. Po drodze zdarzali się „sakwiarze”, ludzie przypatrujący się z zaciekawieniem, pytający o trasę, skąd jesteśmy albo zwyczajnie pozdrawiający nas z chodnika. Z mojego punktu widzenia, obładowanego rowerzystę czy wędrowca z plecakiem łatwiej obdarzyć zaufaniem i myślę, że wielu też tak to widzi. Dlatego drugi nocleg na trasie był darem od przesympatycznego pana sołtysa wsi Żmijowiska. Spytany o miejsce do noclegu, od razu dał nam klucze do remizy strażackiej, w której mogliśmy umyć się, zjeść i spać. Troska sołtysowa rozszerzyła się o pobudkę o 6 rano, przez „nasłanego” pana piekarza z dostawą świeżych bułek (chwała Wojtkowi, że wygrzebał się po nie z namiotu). Wyjeżdżając dostaliśmy zapas gruszek i pocztówki. Polecamy gminę Wielkie Oczy!

  

Trzeci nocleg miał miejsce w Krasnobrodzie pod Zamościem. Średniej wielkości, puste pole namiotowe z cenami po sezonie (8 zł, Jordan twierdzi, że 12 zł), dostęp do toalety i pryszniców z ciepłą wodą. Sama rozkosz.



Trochę dziwne miejsce noclegowe znaleźliśmy w Chełmie. Z racji wygórowanych cen w schronisku PTTK, rozbiliśmy się w centrum miasta, za 8 zł na trawniku 10x10 m, w otoczeniu stadionu miejskiego, mniejszego boiska do piłki nożnej, ogródków działkowych oraz siedziby MOSiRu.


Przystanek Kuzawka. Prawidłowo kojarzy się z kurzawką, bo droga prowadząca do agroturystyki wita gości na dwóch kółkach srogim piachem. Namioty rozbiliśmy w ogrodzie sympatycznej pani, mając dostęp do jej prywatnej kuchni i łazienki. Obok las. Pobudka zapewniona przez koguta, rozgadane gęsi i psa.


Kolejny, bardzo fajny nocleg zaliczyliśmy nad samym brzegiem Bugu, w Pratulinie. Właściciel wielkiej działki, po krótkiej rozmowie telefonicznej pozwolił nam się rozgościć. Do dyspozycji mieliśmy glebę i sad ze śliwkami. Z toalety i wody korzystaliśmy w otwartym budynku dla pielgrzymów, należącym do pobliskiego Sanktuarium Męczenników Podlaskich. Noc była szczególnie ciepła, więc zrezygnowaliśmy z namiotów, śpiąc w altanie, barykadując wejście przed ewentualnymi gośćmi i…jeżami, które buszowały nic sobie z nas nie robiąc. Wyjechaliśmy zostawiając drobną zapłatę w skrzynce na listy.
  




Pole campingowe w Dubiczach Cerkiewnych, to również przystanek dla rowerzystów jadących Green Velo. Zlokalizowane jest nad rekreacyjnym zbiornikiem wodnym, przez który przepływa rzeka Orlanka/Jelonka. Standardowe ceny za nocleg i prysznic.

Tzw. Miejsce Obsługi Rowerzystów na Green Velo

Ciekawa sprawa miała miejsce na Jeziorem Siemianowskim, gdzie rozbiliśmy się na darmowym polu namiotowym. Skoro w Polsce coś jest darmowe, to musi być zniszczone. Tony śmieci, zaniedbane i popsute punkty sanitarne, opustoszały teren, bardzo niski poziom wody w jeziorze i informacja o sinicach, do tego doszła deszczowa pogoda i odbiór całości był trochę smętny.
 

Bardzo lubimy wodę, a na wschodzie jest jej niewiele, więc śpimy kolejną noc na skraju miasta Sokółka, nad brzegiem Zalewu Sokólskiego. Pod prysznic biegamy do Ośrodka Wypoczynkowego „Nad Zalewem”, oczywiście za drobną opłatą. Po długich poszukiwaniach (na mapie były 4 pola namiotowe, w rzeczywistości 1), ostatni nocleg miał miejsce na pustym polu campingowym, schodzącym do jeziora Blizienko. All inclusive.
   




A nie… to nie był ostatni nocleg. Ostatni był na peronie 1 w Białymstoku J

Widoki i miejsca

Wschodnia ściana Polski to przede wszystkim krajobraz rolniczy, przeplatany małymi miasteczkami, wioskami i kompleksami leśnymi. Jeśli ktoś pomyślał, że jadąc z południa w kierunku północnym będzie cały czas zjeżdżał z górki, to znaczy, że musi zerknąć na mapę topograficzną 😉 Mamy tu cały przegląd krajobrazowy od pogórza po pojezierza. I niejedna góreczka sprawiła porządną zadyszkę czy ból mięśni.
Bardzo życiowe. Jeśli wierzyć pomiarom gps-owym, największa dzienna różnica wysokości  na trasie wyniosła 156 metrów.

Zjazd do Doliny Tanwi
Od Krasnobrodu do Chełma, jeden z częściej pojawiających się znaków drogowych



Torfowisko niskie w Nadleśnictwie Sobibór
Podmokłe łąki Narewki w Nadleśnictwie Białowieża
Najzwyklejsza w świecie droga przez Puszczę Białowieską

Jadąc z południa, w 30-stopniowym upale, tęskni się chociaż za widokiem jezior, które oprócz okolic Włodawy i Puszczy Białowieskiej, liczniej pojawiają się dopiero na Pojezierzu Augustowskim. Mnie rekompensowały to w pewnym stopniu rzeki, po których wcześniej wodziłam tylko palcem na mapie. San, Wieprz, Bug, Narew, Biebrza, Rospuda, Kanał Augustowski, Czarna Hańcza – mniam.


Przeprawa promowa przez Bug
Dwa mosty na Biebrzy i ludziki
Biebrza
Rospuda

Bezkres Zalewu Siemianówka
Jezioro Wigry
W krajobrazie kulturowym jedną z ważniejszych pozycji był Zamość, który zdobyliśmy przekraczając fortyfikacje i bramy, wjeżdżając na niezwykle urokliwy rynek otoczony kolorowymi, ormiańskimi kamieniczkami. Jednak coś innego nadaje charakter i symbolikę temu regionowi. Jadąc wzdłuż granicy z Ukrainą, niejednokrotnie mijaliśmy drewniane kościoły czy prawosławne cerkwie oraz niezliczoną ilość przydrożnych krzyży, zlokalizowanych na uboczu, z dala od zgiełku wielkiego świata, często położonych malowniczo w szczerym polu, na wzniesieniach lub w dolinach rzek. Niedaleko granicy z Białorusią mieliśmy okazję stanąć przed pomnikami historii, dawnymi meczetami tatarskimi w Bohonikach i Kruszynianach, a także mizarem - cmentarzem muzułmańskim.  Są to elementy dające świadectwo historii, wielokulturowości obszaru, niezwykłe, przepełnione pewną tajemnicą.
 
Ratusz na rynku w Zamościu

Namiastka całego systemu fortyfikacji wokół Starego Miasta
Cerkiew w Stubienku na Szlaku Architektury Drewnianej
Sanktuarium Męczenników Podlaskich w Pratulinie
Cerkiew w Zubaczach

Jeden z najstarszych meczetów w Polsce znajduje się w Kruszynianach
Mizar w Kruszynianach
Meczet w Bohonikach
 
Nieczynny budynek dworca w Suwałkach


Infrastruktura

Dzięki projektowi „Trasy Rowerowe w Polsce Wschodniej”, finansowanemu z funduszy unijnych, pojawia się nowa jakość podróżowania na rowerze z punktu A do B. Produktem jest Green Velo, szlak ciągnący się spod Kielc, wschodnią ścianą do Elbląga. Jak podają twórcy „jego ideą jest ożywienie ruchu turystycznego na obszarze i poprawa sytuacji ekonomicznej regionów wschodnich Polski”. Nie podważając argumentów ekonomicznych, można by z pewnością podyskutować nad rozwiązaniami i profilem turysty zachęcanego do podróżowania w taki sposób. W każdym razie mamy tu system utwardzonych dróg, kładki pieszo-rowerowe, małą infrastrukturę i przydatne zawsze mapy.  Zainteresowanym polecam stronę https://greenvelo.pl/portal/ Ciekawe ilu zauważyło ten dysonans patrząc na biedną wioskę z drewnianymi domkami, przez którą przebiega pachnąca świeżością droga rowerowa z oznakowaniem i infrastrukturą towarzyszącą... 
Raz na jakiś czas mieliśmy okazję zjechać się ze wspomnianym szlakiem i wypróbować ciągnący się kilometrami asfalt oraz przekroczyć San po wiszącej kładce pieszo-rowerowej. Jednak przez większość czasu zapoznawaliśmy się ze wszystkimi możliwymi typami dróg gruntowych i z lokalnymi drogami utwardzonymi w bardzo różnym stanie. Geografowie po prostu zwiedzali.
 
Kładka na Sanie przejechana słuszną ilość razy
Nasza fotogeniczna gwiazda i ścieżka Green Velo

Jeden z wielu pachnących nowością MORów

Na niebieskim szlaku rowerowym Dookoła Jeziora Wigry


Travel case study

Jak mówi Wikipedia „celem studium przypadku jest pokazanie koncepcji wartych skopiowania, jak i potencjalnych błędów, których należy unikać”. Oto one:

1.  Uwaga, truizm. Przed wyjazdem wręcz wymagany jest przegląd i naprawa roweru. Przy stałym, dużym obciążeniu, wszystkie zaniechania prędzej czy później wyjdą na wierzch. Oszczędź sobie stresu i złości wywołanej np. regularnym stukaniem korby, przeskakiwaniem łańcucha czy ulatnianiem się powietrza z koła.



2.  Gdy wybieracie się w dalszą podróż i nie lubicie przygód, unikajcie dróg oznaczonych na mapie możliwie najcieńszą linią. Warto czasem wypracować kilka kilometrów więcej asfaltową drogą, zamiast ciąć krzaki maczetą i pchać rower w piachu. Oczywiście, co kto lubi i ile ma czasu J




3. Jeśli macie mapę (bez niej raczej ciężko w nieznanym terenie), czytajcie ją ze zrozumieniem i ufajcie jej. Lokalnym mieszkańcom też, ale mniej. Jak można się było przekonać każdy inaczej rozumiał termin droga piaszczysta czy kamienista. Ale to już mniej istotne. Jeśli chodzi o informacje związane z noclegami - prujcie do sklepów i sołtysów, tam wszystko wiedzą.

Podczas 9 dni pokonaliśmy 805 kilometrów, zobaczyliśmy piękny kawałek Polski, odczuliśmy klimat kontynentalny, na przemian wlekliśmy się jak woły i pędziliśmy z łzawiącymi oczami (tak tak, licznik pokazał 60 km/h).  Po raz kolejny dało się też zasmakować podróży PKP z rowerami. 



Na zakończenie pozytywny filmik Jordana 😁



* zdjęcia wykorzystane w poście wykonali: Aga, Jordan, Wojtek i ja.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty