Bory Tucholskie

Długi weekend listopadowy był świetną okazją do ucieczki z niskoemisyjnego miasta w las. Temperatura poniżej zera, śnieg? Podobno nie ma złej pogody, jest tylko źle ubrany rowerzysta 😉 Oczywiście nie każdy musi lubić takie warunki, ja natomiast lubię kiedy da się po prostu jechać.

Dzień 1. Na rozgrzewkę – wyścig z czasem i pętla Park Narodowy „Bory Tucholskie”


Z racji opóźnionego przyjazdu mieliśmy niewiele czasu na kręcenie przy świetle dziennym, dlatego zapadła szybka decyzja o pobuszowaniu w najbliższym otoczeniu bazy (Męcikał). Trasa miała przecinać rzekę Brdę i biec na zachód, niebieskim szlakiem pieszym wzdłuż jeziora Kosobudno i Dybrzyk. Jak się okazało „buszowanie” było bardzo trafnym określeniem dla jazdy coraz bardziej zanikającym szlakiem, tuż przy grząskiej linii brzegowej, przenosząc co chwilę rowery przez zwalone drzewa i drabinki na siatkach ogrodzeniowych. Koniec końców wylądowaliśmy w połaciach jagód, obiecując sobie zjechać w pierwszą, lepszą ścieżkę, którą napotkamy. I tak niecałe 8 km zajęło nam 1,2 h… 


Most kolejowy na Brdzie


Wojtek jedzie po jeszcze całkiem dobrym podłożu

Trasa ustabilizowała się na wjeździe do parku narodowego, przez który pomknęliśmy ubitym i zmrożonym, niebieskim szlakiem rowerowym, nadrabiając średnią prędkość dosłownie ze świstem w uszach. W takcie przemieszczania się przez ponuro milczący bór, minęliśmy parę jezior i torfowisko z pieszą ścieżką dydaktyczną, na którą niestety rowerzyści nie mają wstępu. Robiło się coraz ciemniej ale udało się pstryknąć jeszcze pamiątkowe zdjęcie przekraczając południową granicę parku.



Zachód słońca nad torfowiskiem


Kilkanaście minut później w egipskich ciemnościach, świecąc jak choinki, przekroczyliśmy linię kolejową przy zabytkowej wyłuszczarni szyszek w Klosnowie i dobiliśmy po chwili zamętu do drogi Chojnice – Brusy. Nie bylibyśmy sobą wracając zbyt prostą drogą, dlatego decydujemy się na dodatkowe kilometry przez las i przejazd przez Zaporę Mylof na Brdzie, tym samym zbliżając się do bazy od południowego wschodu.





Dzień 2. Kaszubska Marszruta pod znakiem pompowania


Poranek przywitał nas mroźnie i mgłą jak z horroru. Jednak nie mgła, a utrata powietrza w tylnim kole mojego roweru stała się powodem do refleksji. Przystając na opcję „pompować i nie tracić czasu” wyruszyliśmy po chwili przyjemną, pofalowaną ścieżką rowerową wzdłuż drogi nr 235, do Chojnic, gdzie  nieśmiało zaczęło wyglądać słońce.


                     I tak 12 kilometrów                            
Rynek w Chojnicach z zabytkowymi kamieniczkami, w tle kościół pojezuicki
     

Wydostaliśmy się z miasta (które nie jest wcale takie małe) drogą wojewódzką nr 212 na Bytów, omijając od południa popularną miejscowość Charzykowy i największe jezioro w regionie - Charzykowskie. Zaczynamy jechać wzdłuż granicy Zaborskiego Parku Krajobrazowego, hipsometria na mapie i teren w rzeczywistości zaczynają wyglądać coraz ciekawiej. Na przeszkodzie stanęła nam jednak przebita dętka, tym razem u Wojtka. Sztuczka z dopompowaniem koła nie przeszła, więc wiadomo co się działo chwilę później.   


     Początek...                                            ...i koniec wolności


Zmiana kierunku i charakteru trasy zaczęła się w Babilonie, po przekroczeniu rzeki Czarna Struga, odbiciem w zielony szlak rowerowy w kierunku północnym. Jechaliśmy nadal wzdłuż jeziora Charzykowskiego, leśnym skrajem doliny silnie meandrującej Brdy i dalej wzdłuż wszystkich innych jezior przepływowych. Tym samym w ciągu dnia Brdę przekraczaliśmy czterokrotnie. W Swornychgaciach dopadała nas znów porządna mgła i nie odpuściła do samego końca, kiedy wracaliśmy już trochę zmęczeni i zmarznięci * 

* na ogólne zmrożenie, polecam pompowanie koła bardzo krótką pompką rowerową, efekt rozgrzania murowany 😏


Brda na wysokości Babilonu 
Głucha cisza na jeziorze Karsińskim




Dzień 3. Bardzo słoneczny „Szlak 2/3 Akweduktów”


Warto wspomnieć, że Park Narodowy „Bory Tucholskie” to nie całe Bory Tucholskie i że atrakcją nie są tylko jeziora. Cały obszar oplata niesamowita sieć rzek i kanałów, które człowiek zręcznie wykorzystał choćby do celów turystycznych. Aby urozmaicić sobie wyjazd postanowiliśmy odwiedzić wschodnią część i zobaczyć trzy akwedukty w Tucholskim Parku Krajobrazowym. Wystartowaliśmy z parkingu leśnego przy drodze krajowej nr 22 pod Rytlem. Piękna pogoda, delikatny wiatr w plecy, ani się obejrzeliśmy a już byliśmy na szlaku, ani się obejrzeliśmy i minęliśmy też pierwszy akwedukt za miejscowością o wdzięcznej nazwie Klocek. Tak więc drugi akwedukt Węgornia był naszym pierwszym, a trzeci w Fojutowie drugim. Oczywiście ostatni wywarł największe wrażenie, będąc najdłuższą i najmasywniejszą budowlą tego typu w Polsce. W jednym miejscu Wielki Kanał Brdy krzyżuje się z Czerską Strugą na wysokości 10 m, łoo... Teren świetnie zagospodarowany pod turystykę kajakową i rowerową, oferuje przejście tunelem pod Wielkim Kanałem Brdy, punkt widokowy skierowany na budowlę oraz panoramę widokową z ustawionej niedaleko 16-metrowej wieży.



Kanał Węgornia



I tak minęły sobie 3 dni na południowych Kaszubach. Było wszystko co urozmaica podróż rowerową: lasy, jeziora, mosty i małe drewniane mostki na rzekach, różnice wysokości, przyjemne miejsce noclegowe i drobne problemy techniczne.  Na szczególne słowa uznania zasługują ciekawie poprowadzone szlaki, z dobrym oznakowaniem (gminy powiatu Chojnickiego spisały się). Trzeba wrócić latem, jeszcze sporo do przejechania=zobaczenia!



*zdjęcia Wojtka i mojego autorstwa

Komentarze

Popularne posty